Dzisiejszej nocy udajemy się klimatyzowanym autobusem, w 12 godzinną podróż do miejscowości Chiang Mai, położonej na północy Tajlandii.
Nocna podróż autobusem ma same zalety, bo nie dość, że szybko, wygodnie i niedrogo dowiezie na miejsce, to jeszcze pozwoli zaoszczędzić parę groszy, które wydałoby się na nocleg. Oczywiście nie wszystkie autobusy są tanie i wygodne (o czym mieliśmy okazję parę razy się przekonać), ale w Tajlandii jest w czym wybierać. Podróż minęła bez problemów, a nad ranem przesadzono nas do pikapów (nie wiedzieć w jakim celu), by po kilku minutach wysadzić nas w mieście. Wysiadamy w okolicy dworca autobusowego, cisza, noc, ani żywej duszy. Pojawia się naganiacz. Z lekką obawą dajemy się prowadzić ciemnymi, krętymi uliczkami do hotelu Inter Inn, który, jak twierdzi nasz przewodnik, jest ładny i tani. Lokalizacja całkiem niezła, blisko centrum, wszędzie można pieszo, bierzemy. Pokój jest jednoosobowy, dość duży, szerokie łóżko, stolik, krzesło, szafa, wiatrak, łazienka, koszt 150bth.
Kąpiel i kilka godzin odpoczynku pozwala nam zebrać siły, by wyjść do miasta na poszukiwania ciekawego trekkingu. Odwiedzamy kilka biur, ceny kształtują się różnie, w zależności od oferowanego programu. Znajdujemy 2 dniowy trekking za 1300 bth z wizytą w etnicznej wiosce długoszyich, na czym najbardziej mi zależy. Pora jest dosyć wczesna, więc chcąc wykorzystać czas, postanawiamy trochę rozejrzeć się po okolicy.
Zrażona doświadczeniami z Bangkoku zmieniam strategię zwiedzania. Tym razem nie mam ochoty zaliczać obowiązkowych atrakcji turystycznych w postaci kolejnych świątyń, farm słoni, tygrysów czy czego tam jeszcze. Już nie będę podążać wydeptanymi przez turystów ścieżkami, tylko własnymi i nie ważne czy uda mi się zobaczyć coś ciekawego czy nie.
Jednak sprzeczność interesów zmusza naszą dwuosobową grupę do rozdzielenia się i od tej chwili rozpoczynam samotną drogę po bezdrożach Azji Południowo-Wschodniej.
Pierwsze kroki kieruję do pobliskiej garkuchni, by posilić się przed eksploracją okolicy. Jedzenie jest bardzo smaczne, ładnie podane, urozmaicone o dodatkowe sosy i zioła, no i znacznie tańsze niż w Bangkoku.
Chiang Mai, to miasto założone w XIII wieku, sporo mniejsze od Bangkoku, drugie co do wielkości w Tajlandii, liczy ok 250 tys. mieszkańców. Miasto leży nad rzeką Mae Ping i rozciąga się na terenie górzystym, co czyni je atrakcyjnym widokowo.
Stare miasto otoczone jest murem z fosami, w obrębie którego znajduje się kilkadziesiąt świątyń buddyjskich, a kilkaset pozostałych porozrzucanych jest po okolicy.
Fosy otaczające stare miasto mienią się w blasku słońca
a uroku dodają im tryskające z nich fontanny
Świątynie, choć podobne do tych w Bangkoku, różnią się jednak
zdobieniami
i wielkością,
dzięki czemu są bardziej kameralne
i bardziej atrakcyjne dla tych, którzy chcą spokojnie przyjrzeć się im z bliska
Świątynie spełniają funkcję nie tylko modlitewną,
czy estetyczną
ale też wypoczynkową, o czym mogłam się przekonać osobiście
W Chiang Mai na każdym kroku można spotkać przeróżne obiekty o charakterze religijnym.
ołtarzyki z figurkami
ołtarzyki z Buddą
ołtarzyki przed domami
ołtarzyki przed urzędami
urokliwe kapliczki w ogrodach
stare, opuszczone świątynie
można nawet zajrzeć do środka
W innym miejscu złocą się żółte lampiony pozawieszane na drzewach
Oprócz zamiłowania do świątyń, Tajowie wyrażają również uwielbienie dla swojego króla.
Wszędzie porozwieszane są jego wizerunki.
Przerzucony przez główną ulicę czerwony łuk z chińskimi napisami, czyni ją jeszcze bardziej egzotyczną.
Wzdłuż innej ulicy ścielą się stupy i stare świątynie.
Nie brakuje tu również ciekawej architektury
Można spotkać drzewo o ciekawych konarach
ptaszki zażywające świeżego powietrza :)
a tu duriany, zwane przez Tajów królami owoców
W Chiang Mai nie ma autobusów miejskich, jednak ich funkcję świetnie spełniają inne środki transportu.
pikapy z ławkami do siedzenia i wszechobecne skutery
tuk tuki dla turystów,
tuk tuki dla miejscowych,
albo rowerowe riksze dla wszystkich
Rdzenni mieszkańcy północny różnią się znacznie od pozostałej ludności Tajlandii. Są niżsi, bardziej krępi i mają okrągłe twarze, a przy tym są bardzo sympatyczni i często się uśmiechają.
dzieci nie boją się obcych
trochę się wstydzą
inne są bardziej odważne
trochę pozują do zdjęć
a dorośli śmieją się serdecznie
nawet czasem machają z samochodu
dbają nie tylko o domy, świątynie, figurki i ołtarzyki, ale też swoje rośliny
Gdyby nie kierowcy publicznego transportu, którzy naciągają i kantują turystę na każdym kroku, można by pomyśleć, że ludzie w Chiang Mai są idealni, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Przy bliższym poznaniu okazują się jeszcze bardziej życzliwi, jeszcze bardziej mili, jeszcze bardziej cierpliwi, a dyżurny uśmiech zewnętrznej uprzejmości zamienia się w jak najbardziej szczery i przyjacielski.
Dzień ma się już ku wieczorowi, czas wracać. Kupuję coś pysznego do jedzenia i wolno wracam do hotelu krętymi, nastrojowo oświetlonymi uliczkami. Po drodze jeszcze spoglądam przez przeszklone ściany na turystów korzystających z niezwykle popularnego tu masażu. Ja niestety nie spróbowałam, szkoda...
wtorek, 27 kwietnia 2010
środa, 21 kwietnia 2010
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich
Niedzielne poranki mają tę zaletę, że w niczym nas nie ograniczają. Można pospać dłużej, zjeść bardziej wykwintne śniadanie i tak zaplanować dzień, żeby różnił się od pozostałych.
Najlepiej wyjść z domu, pójść na spacer do lasu czy pojechać nad wodę, ale nie każda pora roku daje ku temu sposobność. Kwiecień, to piękny miesiąc, trawa się zieleni, kwitną pierwsze kwiaty, a korony drzew, oświetlane łagodnymi promieniami słońca, mienią się białym i różowym kwieciem.
Dzisiejsze niedzielne przedpołudnie spędzę w parku krajobrazowym, by nacieszyć zmysły całym bogactwem kolorów, zapachów i dźwięków, jakie oferuje pora wiosenna.
Wiele razy przemierzałam tę dobrze znaną mi drogę, wiodącą do Rud Raciborskich, ale pochłonięta myślami o sprawach codziennych, nie zauważałam mijanego lasu, kwitnących drzew, zielonych łąk, czy błękitu nieba odbijającego się w wodach Zalewu Rybnickiego.
Czysta woda o błękitnej barwie, pozwala zobaczyć dno, a w jej spokojnej toni, elektrownia odbija się niczym w lustrze.
Przesuwam nieco wzrok, ciągle delektując się pięknem krajobrazu
z innego miejsca widok też nie traci na urodzie
i jeszcze ostatnie spojrzenie...
Przedzierając się przez zarośla, natykam się na wędki, ale gdzie wędkarze?
skoro rybki nie biorą, to trzeba się zadowolić kiełbaskami :)
a na łące kwitnie sobie wiśnia
Każdy na swój sposób korzysta ze słońca.
Ale żeby tuż pod słupami?
Zza płotu wynurza się długa szyja dinozaura.
Dojeżdżam do wsi Rudy.
Zapełniony parking, plebania i widoczna w dali wieża kościelna wskazują na to, że chyba dotarłam do miejsca przeznaczenia.
A może by tak podążyć śladem księdza i udać się na niedzielną mszę?
Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP
Można wziąć udział w nabożeństwie, pomodlić się, pospacerować albo po prostu posiedzieć na ławce i porozmyślać.
Tuż za kościołem rozciąga się park usłany dywanami z soczysto-zielonej trawy i białych zawilców.
gdzie nie gdzie żółci się kępka żonkili
a w dole sadzawka gęsto porośnięta rzęsą
zza wiekowych drzew wyłania się klasztor...
Według oficjalnych informacji, jest to zabytkowy romańsko-gotycki klasztor, który wchodzi w skład Pocysterskiego Zespołu Klasztorno-Pałacowego, położonego w Parku Krajobrazowym - Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. Jak sama nazwa wskazuje, krajobraz parku ukształtowany został w wyniku działalności Cystersów, przybyłych tu z Francji w 1258 roku. Zakonnicy ci gospodarzyli tu przez ponad 550 lat.
Dziś można tu odpocząć w cieniu starych buków, dębów czy wiązów objętych całkowitą ochroną.
Niemalże u stóp klasztoru błyszczy tafla wody niewielkiego stawu, a za nim grobla obsadzona drzewami, tworzącymi aleję.
Z drugiej strony stawu, wyłaniają się maleńkie wysepki otoczone drzewami, jakby otulonymi dzikim pnączem.
Zahipnotyzowana pięknem krajobrazu, nie zauważam zbliżającego się małego pasjonata przyrody. Chłopiec informuje mnie, że przed chwilą widział tu kaczki.
Po krótkiej, acz sympatycznej rozmowie, młody fotograf udaje się na poszukiwania ptaków.
Wpatruję się uważnie w trzcinę i w końcu coś dostrzegam.
blaszkodzioba - kaczka krzyżówka
W zaroślach płynie sobie pięknie upierzony kaczor w szacie godowej, z połyskującym metalicznie zielonym łebkiem, żółtym dziobem i białą przepaską na szyi. Jego brązowo-szare upierzenie, pięknie kontrastuje z czarnym kuprem i białym ogonem.
Samica jest znacznie mniej ubarwiona, szarobrązowa, nakrapiana, z szarym dziobem o żółtopomarańczowej otoczce.
łączą się w pary, przecież to w końcu wiosna :)
Nacieszywszy wzrok widokiem kaczek, oglądam się za siebie, kopuła wieży kościelnej nie pasuje mi do stylu romańsko-gotyckiego...
Informacje ex post: Na przełomie XVII i XVIII wieku, klasztor wraz z kościołem został przebudowany w stylu barokowym. Po wojnie odrestaurowano kościół, w którego wnętrzu odtworzono gotycki wystrój. I wszystko się wyjaśniło :)
koniecznie trzeba się uwiecznić na tle tego zabytku :)
Aktualnie trwają tu prace remontowe finansowane z funduszy Unii Europejskiej. Znaczną część kompleksu można podziwiać w stanie już w prawie doskonałym.
ale są i tacy, którzy gustują w tej nie odnowionej jeszcze części klasztoru
Zataczam koło wokół stawu. Spacer aleją wysadzaną drzewami napawa mnie spokojem i pobudza do refleksji nad pięknem natury.
Tuż obok kapliczki na grobli odpoczywają sobie miłe panie.
Wymieniamy pozdrowienia, panie zostają, a ja oddalam się w kierunku rzeki Ruda. Zanim jednak zapuszczę się w odmęty wód, zerkam za siebie i to, co widzę wprawia mnie w osłupienie...
Czy ktoś widział taki oto widok kilkanaście kilometrów od swojego miejsca zamieszkania?
Odchodzę nieco dalej i znowu się oglądam, oj jest na co popatrzeć...
Zbliżam się do rzeki. Oba jej brzegi łączy gustowny mostek, a w dole pieni się rwący nurt, dzięki czemu rzeczka nabiera bardziej dynamicznego charakteru.
Schodzę w dół, by popatrzeć na połamane, zmurszałe gałęzie, jednocześnie słuchając szumu wody.
Przyglądam się rzece z drugiej strony. Trzeba przyznać, że jest wyjątkowo urodziwa.
Jednak dopiero widok z mostku dostarcza niezapomnianych wrażeń :)
Po drugiej stronie woda płynie sobie sennie, prawie jakby stała.
W dali rozciąga się równinna powierzchnia parku z mnóstwem alejek spacerowych, a splątane gałęzie drzew, tworzą niesamowity nastrój.
Park odwiedzają ludzie, spędzając w nim czas na różne sposoby.
jedni zajmują się sobą w oprawie pięknego otoczenia
inni spotykają się w grupie, by pospacerować, porozmawiać lub po prostu pobyć ze sobą
spacerują młodzi i starsi
są też amatorzy nordic walking
inni preferują spacer rowerowy
spacerują samotni
i rodziny z dziećmi
albo z pieskami
oj, chyba chcą zostawić go na tym kamieniu...
no tak...
ale piesek nie dość, że rasowy, to jeszcze i nie głupi:)
tak, tak, wszystko widziałam...
Park obfituje w nieprzebrane ilości starych drzew, których pnie i konary przybierają nie raz najdziwniejsze kształty i kompozycje.
tu korona sosny bezpiecznie spoczywa w objęciach splątanych gałęzi sąsiednich drzew
to znów fantazyjnie krzyżują się białe pnie brzóz
tam młoda roślina odchyla się od starego pnia, jakby chciała się oderwać, uciec...
i kolejne skrzyżowanie, pewnie taka w tym parku moda panuje :)
tu ściele się zwalona gałąź, porośnięta zeszłoroczną trawą
prawie jak włos anielski na choince :)
maleńki strumyk wije się leniwie, pokonując liczne przeszkody i zakola, by ostatecznie połączyć się z rzeką
a rzeka Ruda, jak zwykle urocza
a nad nią splątane gałęzie
i pochylone drzewa, jakby zwierzęta u wodopoju
kolorowe resztki jesieni przeplatają się z wiosenną zielenią
mały staw z gałązką w kształcie gada
złamane drzewo utopione w wodzie
tworzy naturalny mostek
wiatrołom, pozostałość po ostatnich burzach
i ostatni już mostek na rzece
prawie jak w lustrze
urokliwa sadzawka z klasztorem w tle
zawilec - symbol wiosny, podobno silnie trujący
trująco, nie trująco, ale ale za to jak ładnie :)
pan w trakcie wykonywania fotografii makro
i jeszcze jeden strumyk otulony drzewami
jedni opuszczają park, inni dopiero wchodzą
ale na mnie już czas
jeszcze ostatnie spojrzenie
tak...na pewno tu wrócę
Najlepiej wyjść z domu, pójść na spacer do lasu czy pojechać nad wodę, ale nie każda pora roku daje ku temu sposobność. Kwiecień, to piękny miesiąc, trawa się zieleni, kwitną pierwsze kwiaty, a korony drzew, oświetlane łagodnymi promieniami słońca, mienią się białym i różowym kwieciem.
Dzisiejsze niedzielne przedpołudnie spędzę w parku krajobrazowym, by nacieszyć zmysły całym bogactwem kolorów, zapachów i dźwięków, jakie oferuje pora wiosenna.
Wiele razy przemierzałam tę dobrze znaną mi drogę, wiodącą do Rud Raciborskich, ale pochłonięta myślami o sprawach codziennych, nie zauważałam mijanego lasu, kwitnących drzew, zielonych łąk, czy błękitu nieba odbijającego się w wodach Zalewu Rybnickiego.
Czysta woda o błękitnej barwie, pozwala zobaczyć dno, a w jej spokojnej toni, elektrownia odbija się niczym w lustrze.
Przesuwam nieco wzrok, ciągle delektując się pięknem krajobrazu
z innego miejsca widok też nie traci na urodzie
i jeszcze ostatnie spojrzenie...
Przedzierając się przez zarośla, natykam się na wędki, ale gdzie wędkarze?
skoro rybki nie biorą, to trzeba się zadowolić kiełbaskami :)
a na łące kwitnie sobie wiśnia
Każdy na swój sposób korzysta ze słońca.
Ale żeby tuż pod słupami?
Zza płotu wynurza się długa szyja dinozaura.
Dojeżdżam do wsi Rudy.
Zapełniony parking, plebania i widoczna w dali wieża kościelna wskazują na to, że chyba dotarłam do miejsca przeznaczenia.
A może by tak podążyć śladem księdza i udać się na niedzielną mszę?
Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP
Można wziąć udział w nabożeństwie, pomodlić się, pospacerować albo po prostu posiedzieć na ławce i porozmyślać.
Tuż za kościołem rozciąga się park usłany dywanami z soczysto-zielonej trawy i białych zawilców.
gdzie nie gdzie żółci się kępka żonkili
a w dole sadzawka gęsto porośnięta rzęsą
zza wiekowych drzew wyłania się klasztor...
Według oficjalnych informacji, jest to zabytkowy romańsko-gotycki klasztor, który wchodzi w skład Pocysterskiego Zespołu Klasztorno-Pałacowego, położonego w Parku Krajobrazowym - Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. Jak sama nazwa wskazuje, krajobraz parku ukształtowany został w wyniku działalności Cystersów, przybyłych tu z Francji w 1258 roku. Zakonnicy ci gospodarzyli tu przez ponad 550 lat.
Dziś można tu odpocząć w cieniu starych buków, dębów czy wiązów objętych całkowitą ochroną.
Niemalże u stóp klasztoru błyszczy tafla wody niewielkiego stawu, a za nim grobla obsadzona drzewami, tworzącymi aleję.
Z drugiej strony stawu, wyłaniają się maleńkie wysepki otoczone drzewami, jakby otulonymi dzikim pnączem.
Zahipnotyzowana pięknem krajobrazu, nie zauważam zbliżającego się małego pasjonata przyrody. Chłopiec informuje mnie, że przed chwilą widział tu kaczki.
Po krótkiej, acz sympatycznej rozmowie, młody fotograf udaje się na poszukiwania ptaków.
Wpatruję się uważnie w trzcinę i w końcu coś dostrzegam.
blaszkodzioba - kaczka krzyżówka
W zaroślach płynie sobie pięknie upierzony kaczor w szacie godowej, z połyskującym metalicznie zielonym łebkiem, żółtym dziobem i białą przepaską na szyi. Jego brązowo-szare upierzenie, pięknie kontrastuje z czarnym kuprem i białym ogonem.
Samica jest znacznie mniej ubarwiona, szarobrązowa, nakrapiana, z szarym dziobem o żółtopomarańczowej otoczce.
łączą się w pary, przecież to w końcu wiosna :)
Nacieszywszy wzrok widokiem kaczek, oglądam się za siebie, kopuła wieży kościelnej nie pasuje mi do stylu romańsko-gotyckiego...
Informacje ex post: Na przełomie XVII i XVIII wieku, klasztor wraz z kościołem został przebudowany w stylu barokowym. Po wojnie odrestaurowano kościół, w którego wnętrzu odtworzono gotycki wystrój. I wszystko się wyjaśniło :)
koniecznie trzeba się uwiecznić na tle tego zabytku :)
Aktualnie trwają tu prace remontowe finansowane z funduszy Unii Europejskiej. Znaczną część kompleksu można podziwiać w stanie już w prawie doskonałym.
ale są i tacy, którzy gustują w tej nie odnowionej jeszcze części klasztoru
Zataczam koło wokół stawu. Spacer aleją wysadzaną drzewami napawa mnie spokojem i pobudza do refleksji nad pięknem natury.
Tuż obok kapliczki na grobli odpoczywają sobie miłe panie.
Wymieniamy pozdrowienia, panie zostają, a ja oddalam się w kierunku rzeki Ruda. Zanim jednak zapuszczę się w odmęty wód, zerkam za siebie i to, co widzę wprawia mnie w osłupienie...
Czy ktoś widział taki oto widok kilkanaście kilometrów od swojego miejsca zamieszkania?
Odchodzę nieco dalej i znowu się oglądam, oj jest na co popatrzeć...
Zbliżam się do rzeki. Oba jej brzegi łączy gustowny mostek, a w dole pieni się rwący nurt, dzięki czemu rzeczka nabiera bardziej dynamicznego charakteru.
Schodzę w dół, by popatrzeć na połamane, zmurszałe gałęzie, jednocześnie słuchając szumu wody.
Przyglądam się rzece z drugiej strony. Trzeba przyznać, że jest wyjątkowo urodziwa.
Jednak dopiero widok z mostku dostarcza niezapomnianych wrażeń :)
Po drugiej stronie woda płynie sobie sennie, prawie jakby stała.
W dali rozciąga się równinna powierzchnia parku z mnóstwem alejek spacerowych, a splątane gałęzie drzew, tworzą niesamowity nastrój.
Park odwiedzają ludzie, spędzając w nim czas na różne sposoby.
jedni zajmują się sobą w oprawie pięknego otoczenia
inni spotykają się w grupie, by pospacerować, porozmawiać lub po prostu pobyć ze sobą
spacerują młodzi i starsi
są też amatorzy nordic walking
inni preferują spacer rowerowy
spacerują samotni
i rodziny z dziećmi
albo z pieskami
oj, chyba chcą zostawić go na tym kamieniu...
no tak...
ale piesek nie dość, że rasowy, to jeszcze i nie głupi:)
tak, tak, wszystko widziałam...
Park obfituje w nieprzebrane ilości starych drzew, których pnie i konary przybierają nie raz najdziwniejsze kształty i kompozycje.
tu korona sosny bezpiecznie spoczywa w objęciach splątanych gałęzi sąsiednich drzew
to znów fantazyjnie krzyżują się białe pnie brzóz
tam młoda roślina odchyla się od starego pnia, jakby chciała się oderwać, uciec...
i kolejne skrzyżowanie, pewnie taka w tym parku moda panuje :)
tu ściele się zwalona gałąź, porośnięta zeszłoroczną trawą
prawie jak włos anielski na choince :)
maleńki strumyk wije się leniwie, pokonując liczne przeszkody i zakola, by ostatecznie połączyć się z rzeką
a rzeka Ruda, jak zwykle urocza
a nad nią splątane gałęzie
i pochylone drzewa, jakby zwierzęta u wodopoju
kolorowe resztki jesieni przeplatają się z wiosenną zielenią
mały staw z gałązką w kształcie gada
złamane drzewo utopione w wodzie
tworzy naturalny mostek
wiatrołom, pozostałość po ostatnich burzach
i ostatni już mostek na rzece
prawie jak w lustrze
urokliwa sadzawka z klasztorem w tle
zawilec - symbol wiosny, podobno silnie trujący
trująco, nie trująco, ale ale za to jak ładnie :)
pan w trakcie wykonywania fotografii makro
i jeszcze jeden strumyk otulony drzewami
jedni opuszczają park, inni dopiero wchodzą
ale na mnie już czas
jeszcze ostatnie spojrzenie
tak...na pewno tu wrócę
Subskrybuj:
Posty (Atom)