wtorek, 13 kwietnia 2010

Wiosna na Przegibku

Długo wyczekiwana przez wszystkich wiosna nie chce nadejść. Spragnieni słońca, wyglądamy ze swych nor, w nadziei na choćby jeden promyk, a tu jak nie śnieg, to deszcz... A może wiosna już przyszła i jest po prostu w górach? Trzeba to koniecznie sprawdzić.

Czteroosobową grupą udajemy się do Przełęczy Przegibek, położonej w południowo-zachodniej części Beskidu Żywieckiego.


czy to pierwsze oznaki wiosny?













Po drodze odwiedzamy sklep, zaopatrujemy się w "paliwo",



od razu przyjemniej się robi na duszy :-)












Dojeżdżamy do Rycerki. Wita nas błoto, chmury i mgła, ale nie tracimy dobrych humorów.
















Rozglądamy się za jakimś przybytkiem, gdzie król piechotą chodził.


Romek rusza pierwszy














najpierw się przygląda














wchodzi...



















Ale nawet taki przybytek ma swoją określoną pojemność.


no to do pełna i trochę tam...




















przez tego Romka trzeba szukać innych rozwiązań



















A ja nadal szukam wiosny.


spoglądam w górę...















i tu...














i tam...



















Wprawdzie gdzie nie gdzie wyrasta już zielona trawa, ale to chyba jeszcze nie wiosna.


spoglądam w jedną stronę...




















patrzę w drugą...














i w końcu jest to, czego szukałam:)




















a przy drodze jeszcze pozostałości jesieni













Po drugiej stronie płynie sobie potok. Może tam też znajdę ślady wiosny?
Nie mogę się oprzeć, by nie popatrzeć z bliska.


noooo














całkiem ładnie














są i kwiatuszki:-)












Nacieszywszy oczy wiosennymi widokami, spoglądam w górę


no tak...
zaczyna padać...











Ale przecież nie zawrócimy z powodu kapryśnej, kwietniowej aury.
Co mi tam deszcz, co mi tam śnieg, wyjmuję parasol i ruszamy.


w strugach deszczu ze śniegiem ukazuje się nam taki oto widok












a co tam robi Darek?












Pewnie telefon wpadł mu do wody, którym z takim poświęceniem fotografował owo zjawisko:)
Nie czekając na niego, ruszamy w górę, dogoni nas.
Brodzimy w błocie po kostki, szamocąc się z parasolem, co rusz zahaczającym o gałęzie.


mijamy zwalone smreki




















i sterczące kikuty połamanych gałęzi












Zatrzymuję się co chwilę, zachwycam surowym, ale jakże pięknym krajobrazem.

















Romek patrzy na mnie z politowaniem...













to pewnie przez ten mój parasol :-)



















Spoglądam w dół. Podziwiam krętą ścieżkę wijącą się we mgle, a ciągle padający śnieg, dodaje temu widokowi dramatyzmu.























po drugiej stronie, ta sama ścieżka mozolnie pnie się w górę



















Docieramy do maleńkiej kapliczki, w której samotnie siedzi sobie zafrasowany Chrystus.
Pewnie wyrzeźbił go jakiś miejscowy artysta.


tylko ta korona cierniowa... z wykałaczek?



















Nagle zauważam, że z między szczebli przygląda się nam straszliwa bestia.



pewnie tu zaraz przyjdzie, żeby nas pożreć




















ale nie, patrzy chyba na buty, tylko co one tutaj robią?













bestia chwilę patrzy, po czym rusza w moim kierunku...













no to już po mnie :-(














podchodzi bliżej, przygląda mi się uważnie...




















czuję, że zaraz rozszarpie mnie na kawałki...














uff, poszła sobie, ale teraz z kolei atakuje Romka




















wącha go...















by po chwili znowu wrócić do mnie...




















jest coraz bliżej...




















jednak zostawia nas w spokoju, co za ulga :-)













a oto i schronisko



















Wchodzimy do środka.


Darek wymownie spogląda na zegarek. Oj, chyba się trochę zagadaliśmy z tą bestią :-)













Romek zamawia piwo













a ja potrzebuję trochę ochłonąć po tym spotkaniu z bestią


Darek coś mi pokazuj, jednak nie mam siły wstać













Romek też coś pokazuje...














a to co u licha? Darek przemienił się w łosia ???




















Darek obraził się na zwykłe piwo, zapodał sobie więc jakiś dziwny specyfik













nie lubi też zimnego piwa, postanawia je sobie zagrzać













potem trochę pozuje














coś mi pokazuje, coś objaśnia...












Zgłodnieliśmy trochę, postanawiamy więc uraczyć się słynną przegibkowską golonką z kapustą zasmażaną.


pan oznajmia nam stanowczo, że kapusty brak!













No trudno, zjemy bez kapusty...


w oczekiwaniu na golonkę, Darek proponuje mi paluszki :-)












Najedzeni i trochę zmęczeni mamy ochotę się położyć. Wysyłamy Darka, żeby zamówił pokój.



oj, chyba cena mu trochę nie pasuje















spoglądam na cennik













proponuję, żeby wziął pokój 12 osobowy, będzie taniej :-)



no niestety, musi wystarczyć ławka













Mnie też ogarnia senność, ale nie poddaję się. Rozglądam się, czytam napisy.


np taki













albo taki













Szkoda, że wcześniej tego nie przeczytałam.


patrzę trochę na ludzi













tu dziewczynka coś z apetytem zajada













tam znów dziecko tęsknym wzrokiem błądzi po dystrybutorze z piwem
ale pani czuwa nad trzeźwością narodu


w końcu jest napis nad głową...



















pani tłumaczy cierpliwie, że dzieci nie...




















ale znalazł się kompromis :-)




















spoglądam w okno




















i cóż tam mamy? - czarno














ale zaraz, czyżby to obżarstwo nie wyszło komuś na zdrowie?




















tam ktoś wychodzi














a tu ktoś na kogoś czeka




















a jak czeka, to i się doczeka...




















i powrót














i jakie uśmiechy na twarzach...














odrobina szczęścia w płatkach śniegu













aż się kolorki pojawiły:-)














i już po spacerku, jak miło :-)













Czas wracać...



bestia żegna nas smutnym wzrokiem














spokojnie, kiedyś tu wrócimy














jeszcze tylko grupowe zdjęcie














szybko, bo nie zdążysz...














no już prawie...














i wreszcie :)














i schodzimy w dół




















wśród ośnieżonych drzew














i we mgle














i znowu ten bajkowy las














a za kolejnym zakrętem coraz to ciekawsze widoki














widok piękny




















aż chciałoby się być jego częścią




















i jeszcze raz...














na stromych zboczach góry, majestatycznie wznoszą się wysokie świerki













tylko mały krzaczek przypomina, że jeszcze niedawno gościła tu jesień












i kolejna ścieżka spowita mgłą




















i nigdy nie wiadomo, co jest za kolejnym zakrętem













oglądam się za siebie, widzę Romka, który trochę nie nadąża za grupą



cóż, wiek ma swoje prawa :)




















spoglądam w górę, co za widok...














a za kolejnym zakrętem jawi się iście jesienny krajobraz













a dalej drzewa ociekające żywicą














a im niżej, tym coraz zieleniej














postanawiamy skrócić sobie drogę














kilka zgrabnych szusów














i już jesteśmy na dole













Pozostali już dawno zeszli i spacerują wzdłuż potoku.



Helcia próbuje przedostać się na drugą stronę














ale niestety...














wracają














Potem jeszcze zahaczamy o Żabnicę, jemy rosołek w przydrożnym zajeździe i w doskonałych humorach wracamy do domu.

Wybraliśmy się w góry w poszukiwaniu wiosny. Może ją znaleźliśmy, a może nie. Nie miało to jednak dla nas większego znaczenia. Spędziliśmy cudowny dzień w gronie fajnych ludzi, w otoczeniu przyrody, która uraczyła nas kolorami niemalże wszystkich pór roku.
I czego więcej chcieć?

Brak komentarzy: